Czesław Droździewicz był pasjonatem, entuzjastą gitary – instrumentu, który jak niewiele spośród nich ma prawie pełne brzmienie orkiestry… Grono Jego wychowanków – ludzi zarażonych muzyką, którą poznali na obozach harcerskich, rajdach, festiwalach i przeglądach poezji śpiewanej, dziś stanowi elitę muzyczną. Lgnęli do Niego wszyscy, którzy grywali na gitarze okazjonalnie. On właśnie był pierwszym, który choć nie ukończył studiów muzycznych, potrafił zapalić do profesjonalnej edukacji instrumentalnej własnych fanów, którzy wierzyli w Niego jak w guru (w najlepszym znaczeniu tego słowa). Ale naukę rozpoczął od siebie. A miał charyzmę – to pewne. W czasach, gdy nie było wartościowych materiałów nutowych (lata 70. i 80. ub. wieku) On organizował wyjazdy na Węgry, np. na festiwal w Esztergom, gdzie zdobywał nuty i nagrania. Pamiętam płytę „Concierto de Aranjues” i jej odtwarzanie w szkole na Basztowej 23… byliśmy w szoku… Pracując w słynnym KDK-u (Krakowski Dom Kultury – Pałac Pod Baranami) stworzył spotkania a później konkurs gitarowy. Te krakowskie konkursy cieszyły się olbrzymim powodzeniem. Czesiek był przeciwnikiem rywalizacji muzycznych na wzór sportowych. Najważniejsza dla Niego była radość muzykowania, jako naturalna droga edukacji. Nie wyścigi! Dlatego Ci, którzy nie zdobywali laurów, nie czuli się odtrąceni (poświęcamy te słowa kreatorom życia edukacyjnego kraju), ale wracali na następną edycję… Z czasem konkurs ten osiągnął taką frekwencję, że musieliśmy przenieść jego dwa etapy do Krynicy. I tak pozostało…